piątek, 1 marca 2013

Dzieciństwa czar



    Zebrało mnie na wspomnienia z dziecięcych lat.
Pamiętam napoje wielokolorowe w woreczkach,
pana ze straganem z watą cukrową, ale tylko w niedzielę.
A propos napoi, słynna oranżada Ptyś i tzw. orange :)
Raz na jakiś czas brałem puste butelki i sprzedawałem je,
a za otrzymane pieniądze kupowałem parę butelek Pepsi-Coli.
Wtedy czułem, że jest niedziela lub jakieś święto, nie to co
dzisiaj, idę do pierwszego lepszego sklepu i biorę co zechcę.
    Mieszkałem w bloku, więc trochę kolegów i koleżanek było
na osiedlu. Zawsze w lato graliśmy w podchody, czasem
w tenisa ziemnego, w zbijanego (dwa ognie jak kto woli).
Jednak do końca życia nie zapomnę jak zorganizowaliśmy
tzw.  Festiwal, na którym śpiewaliśmy, tańczyliśmy,
przedstawialiśmy różnego rodzaju skecze kabaretowe.
Inicjatywa była udana do tego stopnia, że na następny
festiwal pojawił się sam pan burmistrz miasta
z profesjonalnym sprzętem nagłaśniającym.
    Pamiętam jak mama puszczała mi i siostrze  bajki z klisz,
natomiast tato opowiadał bajkę swojego autorstwa o rybce
i żurawiu chyba, której nigdy nie zapomnę.
Pamiętam zapach nowiutkiego tornistra i przyborów szkolnych,
moje pierwsze klocki Lego, zakupy w Pewexie, gdzie zawsze
brałem resoraka i gumy Donald do żucia, no i ten zapach
panujący w sklepie, który wydawał się wtedy rajem.
Nie zapomnę też Teleferii w tvp, Smerfów, które były
puszczane w jakieś święta tylko i wyłącznie;
pamiętam jak któregoś lata chodziłem z siostrą do kina
na wszystkie części  Pana Kleksa oraz Bolka i Lolka,
oglądałem to z wielkim podnieceniem i radością
Wreszcie moim ulubionym hitem z dzieciństwa była piosenka
”Bal moich lalek”, który dziś załączam :)





                                No i smak z dzieciństwa, pierogi mamy :)



wtorek, 26 lutego 2013

Nic się nie dzieje...

 

   Wszystko co dobre, szybko się kończy. 
Jutro mija dziesięć dni, od kiedy mam wolne,
a w czwartek wracam do pracy, z czego niezmiernie się cieszę :)
Muszę się wytłumaczyć z tygodniowej absencji na blogu. 
W pierwszych dniach po prostu nie miałem weny twórczej,
zupełnie nic się nie działo. Może gdybym prowadził aktywne życie,
miał inną pracę, tudzież obracał się w innym środowisku ludzi itd.
Jakby tego było mało, wczoraj nie miałem internetu przez cały dzień.
   Dziś postanowiłem, że poroznoszę parę cv, mam nadzieję,
że ktoś się odezwie, ależ miałbym ogromną satysfakcję
odchodząc z...

Teraz oglądam  „el clasico” popijając żołądkową z miodem,
fantastyczny CR7 znów skarcił Farsę :)
   To by było na tyle , aha... na obiad był łosoś w sosie beszamelowym
w takt utworu  ”Cross the line”, uwielbiam moment od 01,42...







środa, 20 lutego 2013

Mały człowiek



   Takiego przebiegu zdarzeń się nie spodziewałem. 
Z samego rana poczułem osłabienie organizmu i spadek sił witalnych.
Ubrałem się i pojechałem do lekarza, umawiając wcześniej wizytę.
Okazało się, że mam wirusową infekcję, cokolwiek by to znaczyło. 
Pani doktor zmierzyła mi ciśnienie i niestety wyszło wysokie,
zresztą spodziewałem się takiego, zawsze u lekarza jestem zestresowany.  
Zaproponowała mi, żebym nosił na ręku przez tydzień czasu
coś w rodzaju ciśnieniomierza, wtedy będzie pewność, czy muszę się leczyć,
czy też reaguję nerwowo na lekarza.
Dostałem zwolnienie z pracy do końca tygodnia, więc mam nadzieję,
że spożytkuję ten czas produktywnie. 
   Wychodząc od lekarza postanowiłem wrócić do domu pieszo,
świeciło ciepłe, piękne słońce, czuć było prawdziwą wiosnę.
Po drodze wstąpiłem do pobliskiego Kościoła,
mimo, że nie byłem pewien czy będzie otwarty, ale słyszałem
wewnętrzny głos, abym wszedł do środka.
   Gdy człowiek przekracza próg Domu Bożego, czuje się taki mały...
I ja się tak właśnie czułem, wątłym źdźbłem trawy na wietrze.
Kościół był pusty, cisza otulała każdy jego zakamarek,
a w moim sercu grała melodię nawrócenia.
W tej ciszy byłem szczęśliwy, oddając siebie i najbliższych pod
opiekę Panu Bogu.

                      Jak zwykle nie może zabraknąć muzyki, dziś ”Wildest moments”





                    Na obiad pizza własnej roboty z przepisu siostry. Palce lizać! 



poniedziałek, 18 lutego 2013

Coś optymistycznego



     Dziś dzień wolny od pracy. Mimo, że oczy otworzyłem już około 07.15 ,
to czułem się inaczej niż zwykle. Lekki uśmiech malował się na
mojej twarzy, nie odczuwałem zmęczenia po tygodniu pracy,
tylko szybko się zerwałem z łóżka, aby nie marnować cennego czasu.
Tak to już jest, jak człowiek ma iść do pracy lub szkoły to ciężko jest
mu zerwać się z łóżka.
    Pamiętam, gdy miałem wakacje za czasów szkolnych, to wstawałem
wcześnie rano, po prostu nie dało się dłużej spać.
   Wracając do meritum, może powinienem spędzić ten czas aktywnie, może...
Ale ja najzwyczajniej w świecie oddałem się  leniuchowaniu.
Dużo dobrej muzyki, internet. Jednym słowem relaks.
   W najbliższym czasie nie planowałem kupna żadnej gry,
ale dziś przez przypadek natrafiłem na trailer i gameplay Crysis 3.
Byłem sceptycznie nastawiony do dwóch poprzednich części,
ale to co dziś zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Zostałem bardzo mile zaskoczony grywalnością, a grafika wbiła
mnie w fotel. Jestem daleki od wydawania rzetelnych opinii na jej temat,
ale jak tylko stanę się posiadaczem gry, na pewno zamieszczę
krótką recenzję. Takie niespodzianki to lubię.
    Jutro natomiast wybieram się z żonką na zakupy, oby pogoda dopisała.


     Dziś było optymistycznie, więc i piosenka musi być pozytywna,
  (abstrahując od tekstu) wszakże ”Anything could happen”.






                     Miałem trochę więcej czasu, więc zrobiłem Kopiec Kreta.